Severity: Notice
Message: Only variable references should be returned by reference
Filename: core/Common.php
Line Number: 239
Jerzy Duda-Gracz zmarł nagle, podczas snu, 5 listopada 2004 roku. Miał 63 lata. Przebywał wówczas na plenerze malarskim w Łagowie. Odchodząc, pozostawił po sobie ogromny dorobek twórczy. Bo też tworzył cały czas. Sztuka była dla niego sposobem na postrzeganie świata, na jego komentowanie, na komunikowanie się z drugim człowiekiem i z samym sobą. Jego obrazy, grafiki, scenografie przysporzyły mu wielkiej popularności. W ocenie Polaków to właśnie Duda-Gracz zasługuje na miano najpopularniejszego polskiego malarza po 1945 r. (dane wg ogólnopolskich badań TNS OBOP). Prostolinijny, szczery, niewysokiego wzrostu z wąsikiem, często we flanelowej koszuli. Profesor, pedagog. Autor aż 168 indywidualnych wystaw w kraju i zagranicą, reprezentant Polski na weneckim Biennale w 1984 r., artysta, którego prace zasilają kolekcje najważniejszych polskich narodowych muzeów oraz m.in. Muzeum Uffizi we Florencji, Muzeum Watykańskiego czy moskiewskiego Muzeum im. A. Puszkina. Na jego dorobek malarski składa się blisko 3000 płócien. Chętnie kupowany i kolekcjonowany. Ale też wciąż budzący kontrowersje.
Już od swojego debiutu na początku lat 70., Duda-Gracz uznawany był za przedstawiciela groteski. W swoich pracach łączył świat realny z wyobrażonym, piękno z brzydotą. Specyficzna atmosfera dziwności, tragikomiczny wyraz i deformacje postaci często budziły skojarzenia z twórczością Witolda Wojtkiewicza czy Pietera Bruegela. Za pomocą karykatury, satyry wytykał wady ówczesnego systemu i uwikłanych w niego ludzi. Krytykował rewolucję przemysłową, brak poszanowania natury, brak poszanowania człowieka. Demaskował głupotę, chamstwo, ukazywał społeczne lęki i kompleksy. Do tego celu stworzył swoją „postać”, wyolbrzymiając, przerysowując ludzką sylwetkę. Tak jak w obrazie Śniadanie na trawie z cyklu Tryptyk polski, będącym parodią słynnego obrazu Maneta, gdzie zamiast dostojnych jegomości umieścił obok betoniarki trzech rubasznych mężczyzn w beretach z antenką, a obok nich dwie potężne, odpychające kobiety. Czy tak jak w obrazie Józefowi Chełmońskiemu, gdzie na łące z głową przy odbiorniku radiowym leży postać ogromnej baby, której noga i biodro przesłaniają prawie cały horyzont. Bohaterowie jego scen rodzajowych nie mają wiele wspólnego z pięknem. Są brzydcy, często wręcz odpychający, wyniszczeni, niezdrowi, ale w tym wszystkim jakby zagubieni, apatyczni, smutni, świadomi swojego beznadziejnego położenia.
Malarstwo Dudy-Gracza to jednak zdecydowanie nie tylko „literatura”. W jego twórczości widać zachwyt obrazami dawnych mistrzów. Ważne dla niego były rysunek, kolor, światło. Pod tym względem był klasykiem, a jego umiejętności wpisują go w tradycję malarstwa polskiego, stawiając obok takich mistrzów, jak Gierymski, Grottger, Chełmoński, Malczewski, Stanisławski.
Duda-Gracza był też świetnym grafikiem. Wykonał m.in. obszerny cykl linorytów i drzeworytów pt. Judaica. Tematyka tych prac inspirowana była życiem i tradycjami żydowskiej społeczności. Ukazywał jej członków przy pracy, na tle wiejskiego pejzażu, podczas różnych uroczystości. Prace te są pretekstem dla zabawy kompozycją, kontrastem, dla żywego i odważnego rysunku. Niewielki format, czerń – biel, proste formy. Ekspresyjny wyraz, swoboda śladu. Prace te mają „oddech”, stanowią przeciwieństwo niektórych, silnie dopracowanych formalnie obrazów artysty.
Kochał muzykę i przyjaźnił się z wieloma muzykami. Z takiej bliskiej, koleżeńskiej relacji powstał cykl obrazów ilustrujących utwory Wojciecha Kilara.
Po wizycie w Muzeum Beethovena w Bonn artysta zaczął rozważać możliwość namalowania obrazów inspirowanych jego muzyką. Jednak w końcu wybrał innego kompozytora, którego twórczość obecna była w jego rodzinnym domu. Podjął się zilustrowania wszystkich utworów Chopina. Do pracy nad tym monumentalnym cyklem przygotowywał się dwa lata. Studiował biografie kompozytora, jego listy, wyszukiwał informacje na temat utworów. Podążając śladami kompozytora, artysta odwiedził około 97 miejscowości w środkowo-wschodniej Polsce. Ich krajobrazy były dla niego podstawową inspiracją. Prace z cyklu Chopinowi stanowią prawdziwą afirmację polskiego pejzażu. Są esencją romantyzmu. Realny świat miesza się tu z baśnią. Niezwykłe przestrzenie, pochylone polskie wierzby, łany zboża, łąki. O różnych porach dnia i nocy. Przeczesywane wiatrem, tonące we mgle. A nad nimi unoszące się zwiewne postaci, rodem z Mickiewiczowskich baśni. Stonowana kolorystyka, miękkie, przenikające się ze sobą plamy barwne. Uczta dla oka. Razem 313 obrazów ilustrujących wszystkie utwory Chopina. Jeden z największych cykli nowożytnego malarstwa. Cykl składa się z serii prac akwarelowo-temperowych (Etiudy, Preludia, Pieśni), olejnych (pozostałe formy muzyczne) oraz całunów – prac na materiale, symbolizujących zaginione utwory.
Duda-Gracz namalował na przestrzeni swojego życia kilkadziesiąt autoportretów. Pierwszy powstał, gdy miał 11 lat. Ostatni, namalowany pod koniec życia, ukazuje go w niewyraźnym odbiciu telewizorowego ekranu. Pisał: „moje obrazy są nieustającym, póki żyję, ciągiem autoportretów, które kształtuje teraźniejszość, (...) utożsamiam się w nich z mędrkiem i z głupcem, z grubym i z chudym, z humanistą i z bydlakiem, z perłą i śmieciem, bo jestem tym wszystkim naraz, jak każdy, tyle że usiłuję to, co we mnie zmaterializować jakoś i uzewnętrznić”.
Od samego początku w twórczości Dudy-Gracza pojawia się też wątek religijny. Urodzony w Częstochowie artysta wspominał, że jego rodzinne miasto i związany z nim religijny kult miały na niego duży wpływ. Kwestie wiary podejmował w swojej twórczości na różne sposoby. Od krytyki napompowanych religijnych uroczystości, używania religii dla własnych celów, jak np. w pracach Tryptyk Częstochowski, Odpust i Quo Vadis Homine? po realizacje dróg krzyżowych, w których podejmował głęboką, osobistą refleksję nad męką Chrystusa. Największym marzeniem artysty, które towarzyszyło mu podobno od dzieciństwa, była chęć pozostawienia swoich obrazów na Jasnej Górze. Wiosną 2000 roku rozpoczął on prace nad Golgotą Jasnogórską. Do 2001 r. powstało 18 stacji – do 14 tradycyjnych artysta dodał jeszcze obrazy pt. Zmartwychwstanie, Tomasz, Galilea i Wniebowstąpienie. Jest to cykl pełen symboli i postaci odwołujących się do historii polskiego narodu − od świętych, przez powstańców i więźniów obozów koncentracyjnych, po różnorodne typy ludzkie. Wszystkie one poddane są typowej dla artysty deformacji. Co ciekawe, córka Dudy-Gracza – Agata Duda-Gracz − w jednym z wywiadów wspomina: „Mało kto wie, że ojciec malował Golgotę dwa razy. Mieliśmy taki zwyczaj w domu, że od czasu do czasu, gdy ojciec coś namalował, organizowaliśmy tam wernisaże. Tak też było, gdy ojciec po raz pierwszy, po trzech latach pracy, chciał pokazać Golgotę. Przyjechał Ernest Bryll, napisał wiersze. Potem, w nocy, słychać było ojca w pracowni, tłukł się jak potępieniec. Rano siedział nadal w pracowni, w garniturze, a wszystkie 18 obrazów było zamalowanych na biało. Zapytaliśmy dlaczego. Bo nikt z was nie powiedział, że to jest złe. I przez następne trzy lata malował nową Golgotę na tych białych płótnach”.
Sztuka Jerzego Dudy-Gracza cieszy się zainteresowaniem szerokiej publiczności. Jest zrozumiała, wpisuje się w estetykę dawnego malarstwa, zachwyca doskonałością warsztatu. To wszystko zapewniło artyście dużą popularność, różnego rodzaju nagrody i odznaczenia oraz wysokie noty na aukcjach sztuki. Mimo to całe życie musiał stawiać czoła krytyce, która zarzucała mu zbytnią „literackość”, krytykowała niektóre podejmowane tematy oraz brak nowoczesnego – czy też wpisującego się w aktualne nurty, podejścia do obrazu. Zaszczyty i popularność oraz odmienność jego sztuki nie zjednywały mu artystycznego środowiska.
Czy właściwym jednak jest krytykowanie artysty za to, że nie można go zaklasyfikować? Że jego twórczość biegnie innym torem niż pozostałych współczesnych mu twórców? Czy umiejętność dotarcia do szerokiego odbiorcy, jeżeli nie wynika z celowego dostosowywania się do gustów, może być wadą? Dorobek Jerzego Dudy-Gracza jest ogromny, jego sposób wypowiedzi charakterystyczny i rozpoznawalny. Nie ujmujmy mu z jego wielkości. Cieszmy się, że mieliśmy – mamy, takiego artystę. Indywidualność, silną osobowość, którą stać było na zachowanie odrębności i pozostanie wiernemu sobie.
autor: Michalina Wawrzyczek-Klasik
ARS LONGA. Notatki z wernisażu (2015-09-19 / Katarzyna Młynarczyk)
O pożytkach płynących z braku rewolucji (w sztuce) (2015-08-28 / Katarzyna Młynarczyk)
Czerwone baloniki, Pani Hanka i konik morski (2015-08-17 / Katarzyna Młynarczyk)
Zawiłości świata według Damiana Pietrka (2015-07-28 / Katarzyna Młynarczyk)
Architektura ziemiańska (2015-06-15 / Katarzyna Młynarczyk)
Uroki cykliczności (2014-12-01 / Katarzyna Młynarczyk)
Uroki cykliczności (2014-12-01 / Katarzyna Młynarczyk)
W stronę grafiki – Waldemar Węgrzyn (2014-11-13 / Michalina Wawrzyczek-Klasik)
Przegląd Sztuki Nieprofesjonalnej (2014-10-08 / Katarzyna Młynarczyk)
„Znacie?... To posłuchajcie!” (2014-09-29 / Katarzyna Młynarczyk)
Z cyklu klasycy śląskiej sztuki: Andrzej Szewczyk (2014-08-20 / Michalina Wawrzyczek-Klasik)
Ubiór jest tysiąckrotnym odbiciem... (2014-08-19 / Katarzyna Młynarczyk)