(…) Widok na familok od strony hasioka był, rzec można, panoramiczny. Z wierzchu była to budowa niemała: dwupiętrowa, więc nie jakaś tam chatka z piernika, ale przysadzista, jakby trochę nawet za mocno wbita w ziemię. Bo nie po kolana, nie po pas nawet, ale prawie po same oczy. Parapety u parterowych okien były co najwyżej metr od ziemi. W bocznych murach wyraźnie było widać żelazne śruby wkręcone między cegły, w fugi. Po co to? − wyjaśnił mi Mateja, człowiek, który na prośbę mojej mamy zrewolucjonizował architekturę familoka, o czym za kilka linijek. A gdzie mój ojciec? Mój nieszczęsny ojciec, który był przetakowym na rampie kopalni „Katowice” (stąd też nasze prawo do mieszkania w familoku), zajęty był konstruowaniem czapki-niewidki i zupełnie nie interesował się ani moją mamą, ani mną, ani familokiem, a zwłaszcza Mateją. Mateja pracował w kopalni „Katowice” (bo gdzieżby indziej!) „od zawsze”, a na świat przyszedł w tymże familoku przy ulicy Kopalnianej numer 1, w którym jego żona urodziła córkę, spłodzoną, o czym wiedział cały familok, za dnia, bo Mateja od pierwszego dnia w kopalni „Katowice” pracował na nocną zmianę; robił w podsadzce, czyli zabudowywał w nocy to, co za dnia zostało wyrąbane. − Po co te śruby? − powtórzył moje pytanie i odpowiedział obrazowo, że te śruby na mocne węzły zasupłują cały dom, żeby się nie rozjechał „jak krowa na lodzie” (to jego porównanie!) w czasie tąpnięcia. Tąpnięcie − to było jeszcze jedno słowo, jakie przyswoiłem sobie mieszkając w familoku. Najpierw było tylko słowem, lecz pewnego dnia stało się ciałem: coś w głębi ziemi zadrżało, coś przewalało się leniwie z boku na bok, szukając więcej przestrzeni dla własnego ruchu; na suficie rozkołysał się cień abażuru, na ścianie odchylił się od pionu obraz z Jezusem z odsłoniętym, gorejącym sercem. Zachrobotały, jak myszy pod podłogą, kawałki węgla w skrzynce, która z niemiecka zwała się kolkista. W takiej chwili ludzie z napiętą uwagą patrzą sobie w oczy, czujnie wsłuchani w drżenie o zmiennym natężeniu, gdy podziemne skały, rycząc z bólu, pękają z hukiem, wstydząc się owego ryku, a jeszcze bardziej z westchnieniem ulgi. Ręka bezwiednie kreśli znak krzyża. Ale familok się nie rozstępuje! Jest przysadzisty, wbity w ziemię. Mur jego jest gruby, spięty tymi żelaznymi klamrami, jak wojskowym pasem „na ostatnią dziurkę”. Cały sekret w ławie, na której dom osadzono: wiele w nią poszło kamieni, wiele worków cementu i dobrego, rzecznego piachu. Na takiej ławie familok może stać sto lat. A tam, sto. Dwieście! Chyba że przyjedzie spychacz i go zepchnie w nicość. Co stało się z naszym familokiem przy ulicy Kopalnianej 1. Ulica pozostała, ale nie ma pierwszego numeru, bo w miejscu, gdzie stał familok, nie ma nic, jakby ktoś zapomniał po co zburzył nasz familok i kilka sąsiednich (…).
Fragment powieści Dysharmonia cælestis (Katowice-Warszawa 2004).
autor: Feliks Netz
Warunki prenumeraty (2018-11-20 / Red.)
Dominium Marii Curie (2016-10-18 / Ewa Olejarz)
Przerwana taśma (2016-02-17 / Hanna Dikta)
Proces (2015-11-29 / Katarzyna Bereta)
FO-RA! (2015-10-10 / Katarzyna Młynarczyk)
Historia cywilizacji na moim podwórku (fragment) (2015-07-26 / Mirosław Orzechowski)
Finis Silesiae (fragment) (2015-07-15 / Henryk Waniek)
Rozdroża (fragment) (2015-07-09 / Sabina Waszut)
Kłusowanie na węgorze (2015-06-15 / Ewa Olejarz)
Targ na Jagiełły (fragment) (2015-05-19 / Leszek Girtler)
Tryptyk tęskniący (2015-01-12 / Marta Fox)
Opis krainy Gog (fragment) (2014-12-13 / Marian Sworzeń)
Pierścień (2014-11-26 / Dorota Podstawska)
Widnokrąg (fragment) (2014-11-10 / Wiesław Myśliwski)
Nowa szkoła filozoficzna (fragment) (2014-10-26 / Tadeusz Różewicz)
Dezyderata. Dzieje utworu, który stał się legendą (2014-10-22 / Marian Sworzeń)
Alfabet Śląski (fragment) (2014-10-13 / Bolesław Lubosz )
Teatr zamknięty (fragment) (2014-09-30 / Michał Wroński)
Duchy wojny. Dziennik żołnierski 1942-44 (fragm.) (2014-07-21 / Alojzy Lysko)